Trwa ładowanie...

 

Trwa zapisywanie na newsletter...

Pokolenie Z to ludzie urodzeni po 1995 roku. Codziennie korzystają z mediów społecznościowych,  czerpią wiedzę z grafik czy treści wideo. Czy to oznacza, że tekst pisany przestał mieć dla nich znaczenie? Wręcz przeciwnie! O tym, jak pisać do młodego odbiorcy i dlaczego prosty język się sprawdza, rozmawiamy z prof. Moniką Kresą z Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego.

Maria Lewczak, Zofia Boryna: W Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej organizujemy Forum Prostego Języka. W październiku, podczas szóstej edycji, rozmawialiśmy o komunikowaniu się z młodymi  odbiorcami. Jak mogłaby Pani ich scharakteryzować?

Prof. Monika Kresa: Bardzo mnie cieszy, że zagadnienia związane z komunikacją z młodym pokoleniem pojawiły się na Forum Prostego Języka. Młodzież i młodzi dorośli to bardzo wymagający odbiorcy, przy czym moim zdaniem fakt ten należy traktować jako wyzwanie, a nie powód do narzekania. Młodzi członkowie społeczeństwa to osoby przebodźcowane chyba o wiele bardziej niż przedstawiciele innych pokoleń. Codziennie muszą się mierzyć z zalewem informacji, odbieranych niemal wszystkimi zmysłami. To wpływa na ich percepcję.

Mówi się, że młodzi są nastawieni na komunikaty wizualne, a nie pisemne. Wolą oglądać i nie chcą czytać.

M.K.: Nie jest prawdą, że komunikacyjne problemy młodych osób wynikają z tego, że osoby te nie czytają. Fenomen literatury young adult*, popularność Booktoka* to niezaprzeczalne dowody na to, że słowo pisane (inne niż to, które znajdują na Instagramie, czy w pozostałych mediach społecznościowych) jest dla młodego pokolenia ważnym nośnikiem treści kulturowych. Nie zmienia to jednak faktu, że oficjalne informacje instytucjonalne są innym typem komunikatu. Jeśli ubierzemy je w hermetyczny język urzędowy, skazujemy się na porażkę w komunikacji z młodym pokoleniem. Jego przedstawiciele uciekną z tej przestrzeni komunikacyjnej, bo zwyczajnie nie znajdą tyle czasu i zasobów, aby czytać zawiłe teksty urzędowe. Zresztą wcale się im nie dziwię – sama wolę poświęcić czas na lekturę książki Joanny Bator (którą właśnie pochłaniam) niż zawiłego pisma administracyjnego.

Prosty język jest pomocą, której potrzebują młodzi?

M.K.: Tak, prosty język – z krótkimi zdaniami, naturalną składnią i zrozumiałą leksyką – jest odpowiedzią na komunikacyjne problemy młodego pokolenia.

Czy takie dostosowywanie języka nie zaszkodzi współczesnej polszczyźnie?

M.K.: Kiedy wychodzę ze swojej prostojęzycznej bańki i zaczynam się konfrontować z osobami, które pierwszy raz spotykają się z prostym językiem, coraz częściej słyszę właśnie takie zarzuty. Zaczęłam się ostatnio zastanawiać, z czego one wynikają. Zauważyłam, że ludzi elektryzują takie słowa jak: „norma”(np. w kontekście prostojęzycznej normy ISO), „zasady”, „reguły”. Takie hasła budzą strach i obawę, że z jednej nowomowy wchodzimy w drugą. Oczywiście, jest takie ryzyko, ale tylko wtedy, gdy zasady prostojęzyczne zaczniemy stosować bezwyjątkowo.

Może istnieje w takim razie jakiś złoty środek?

M.K.: Na wszystkich szkoleniach z prostego języka powtarzam, że nie ma jednego przepisu na prosty tekst, a najważniejsza zasada to zasada zdrowego rozsądku. Zdanie, które ma 21 słów, nie musi być trudniejsze od tego, które ma ich 19. Strona bierna też jest w języku potrzebna, o ile używamy jej świadomie i w innym celu niż manipulacja językowa. A jeden imiesłów w stronnicowym tekście pozwala urozmaicić składnię. Jeśli więc do prostojęzyczności podejdziemy zdroworozsądkowo, nigdy nie stanie się ona współczesną nowomową.

Czy mimo zdrowego rozsądku częste stosowanie prostego języka nie sprawi, że nasza kultura i cywilizacja stanie się bardziej uboga?

M.K.: Nie, ponieważ prosty język to sposób komunikacji, który ma wypełnić komunikacyjną lukę, odpowiedzieć na konkretne, użytkowe potrzeby społeczeństwa, a nie zastąpić wszystkie style funkcjonalne polszczyzny. Nikt, kto zajmuje się prostym językiem, nie postuluje, aby pisać nim literaturę piękną, poezję, teksty modlitw czy nawet artykuły naukowe skierowane do wąskiego grona specjalistów. Nie kierujemy naszych szkoleń do Olgi Tokarczuk czy Szczepana Twardocha, na filologii polskiej nie zastępujemy wszystkich przedmiotów językoznawczych nauką o prostym języku.

Czyli prostym językiem chcemy pisać teksty użytkowe, np. urzędowe?

M.K.: Tak, jeśli jako urzędy i instytucje zaczniemy pisać do naszych odbiorców prostym językiem, usprawnimy komunikację i damy im czas na delektowanie się pięknem polszczyzny w innych sferach komunikacyjnych.

Dziękujemy za poświęcony czas i rozmowę

Monika Kresa

dr hab. Monika Kresa

Pracuje w Instytucie Języka Polskiego UW. Uczy studentów filologii polskiej gramatyki historycznej języka polskiego. W równym stopniu co zagadnieniami historycznymi interesuje się problemami współczesnej polszczyzny, zwłaszcza tej używanej w komunikacji służbowej i mediach. Od sierpnia 2024 roku koordynatorka prorektorskiego Zespołu ds. Prostego Języka na Uniwersytecie Warszawskim. Jest w zarządzie Fundacji Języka Polskiego. Zajmuje się w niej upraszczaniem i usprawnianiem komunikacji oraz popularyzacją wiedzy językoznawczej.

Maria Lewczak i Zofia Boryna

Wywiad przygotowały uczestniczki praktyk „ZaFUNDuj sobie przyszłość” w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. Podczas nich realizowały działania związane z inicjatywą „Prosto i kropka”.

Dowiedz się więcej

Polecamy również lekturę dwóch pierwszych części tego wywiadu.

* Literatura young adult – bohaterami takich książek są osoby w wieku 12-18 lat.

* Booktok – społeczność użytkowników popularnej aplikacji, którzy pasjonują się książkami i literaturą.